Żywy zen, nic niezwykłego

Opublikowany Autor blogksiazki

Całę życie spęczamy na próbie uniknięcia tego, czego uniknąć się nie da. Życie jest odarte z wszelkiej nadziei. I dlatego właśnie jest cudownie. Nie ma w tym nic wielkiego.
Czcząc boga wygody i przyjemności ludzie dosłownie się zabijają – narkotykami, alkoholem, szybka jazdą, nierozwagą, złością. Dopóki nie przyznamy uczciwie, że takie właśnie jest nasze życie, dopóty nie będziemy w stanie odkryć, kim naprawdę jesteśmy.
Zaczynamy wyczuwać, co rzeczywiście jest źródłem problemu: to te stare ślady żalu, żalu małego dziecka, że życie nie jest takie, jakiego by się chciało. Ten żal stłumiony jest przez gniew, lęk i wiele podobnych emocji. Nie ma innej ucieczki przed tym dylematem niż zawrócenie i doświadczenie tych emocji.
Cała praktyka powinna w zasadzie obracać się wokół gniewu, bo gniew jest tą emocją, która powoduje oddzielenie. Wszystko przecina na pół.
Nie możemy wymazać tego, co zrobiliśmy w przeszłości, zrobiliśmy to i już. Poczucie winy to tylko krzywdzenie siebie z racji tego, że kiedyś skrzywdziliśmy innych. Poczucie winy w niczym nie pomaga. Podobnie ,mówienie, że jest nam przykro, czy przepraszanie nie zawsze stanowi pokutę.
Wielu ludzi praktykujących zen nie uważa się za wyznawców żadnej religii. Nie mam nic przeciwko formalnej religii. W każdej z nich można spotkać wyjątkowych ludzi, którzy prawdziwie praktykują i wiedzą przy tym, co robią.
W praktyce zen jedyną obietnicą, na którą można liczyć, jest to, że przebudzimy się do naszego życia i będziemy bardziej wolni.