Zen na co dzień. Miłość i praca

Opublikowany Autor blogksiazki

Wszyscy mamy nadzieję, że się zmienimy, że dokądś dojdziemy! I właśnie to jest największa iluzją. Ale już samo rozważanie tego pragnienia prowadzi do początków zrozumienia, a istota praktyki zmienia się wraz z nimi. Zaczynamy sobie uprzytamniać, że szaleńcze pragnienie zmiany na lepsze "dotarcia dokądś", to tylko fantom i źródło cierpienia.
Kiedy wywróci się nasza łódź, wypełniona nadzieją, iluzją i ambicją, pragnieniami, żeby dokądś dojść, stać się istotą uduchowioną, doskonałą, oświeconą, to co się okaże? Kim jesteśmy? Co możemy urzeczywistnić w kategoriach naszego życia?
Żywimy płonną nadzieję, że coś lub ktoś uczyni nasze życie łatwiejszym, przyjemniejszym. Większą część czasu spędzamy na układaniu życia w taki sposób, aby tak było. a skutek okazuje się wręcz odwrotny. Radość życia polega bowiem na całkowitym oddaniu się działaniu, znoszeniu tego, co znieść trzeba, robieniu tego, co trzeba zrobić.
Oświecenie jest jadrem każdej religii. Jednak dość często nasze poglądy na ten temat są dość dziwne. Zrównujemy stan oświecenia ze stanem, w którym staniemy się doskonali, mili, spokojni i pogodzeni ze światem. Ale to nie to.
Oświecenie nie jest czymś, co się osiąga. To raczej nieobecność czegoś. Przez całe życie człowiek do czegoś dąży, pragnie osiągnąć jakiś cel. Oświecenie polega na porzuceniu tego wszystkiego. Ale samo mówienie o tym nic nie daje. Każdy musi samodzielnie podjąć trud praktyki. Niczym nie da się jej zastąpić. Można o niej czytać choćby i przez tysiąc lat, ale nie zda się to na nic.
Wolność oznacza akceptację ryzyka bycia ranionym przez życie, a to oznacza zgodę na doświadczenie wszystkiego, co rodzi chwila obecna, a więc i przyjemności, i bólu. To w stanie oddać mu się bez reszty, nie zatrzymując niczego dla siebie i nie myśląc o ucieczce, cierpienia nie będzie. Doświadczania bólu przyniesie nam radość.