Rowerem po Europie. Od Rumunii do Włoch

Opublikowany Autor blogksiazki

(…) Po dwóch dniach i kilku próbach przedostania się do Poiana Horea decydujemy się pokonać stojące nam na drodze górskie pasmo na przełaj, bez żadnej ścieżki.
Odczepiamy sakwy, ciągniemy i pchamy rowery do góry. Wracamy kilka razy po sakwy. O zmierzchu jesteśmy wreszcie na szczycie, na górskim grzbiecie, pośród gęstego lasu. Widać, że tu nie stawała ludzka stopa. Namiot ustawiamy pomiędzy pniami zwalonych drzew. Jest tu naprawdę dziko i odludnie. Przypominają nam się ostrzeżenia przez niedźwiedziami. A deszcz pada cały czas. Góry Apuseni nie chcą nas wypuścić ze swych objęć. (…)