Lech Wałęsa w książce Droga do prawdy. Autobiografia wydawnictwa Świat Książki tworzy swoją biografię od roku 1970. Droga do prawdy. Autobiografia przedstawia wszystkie najważniejsze wydarzenia, w których uczestniczył prezydent. Lech Wałęsa i Danuty Wałęsa spoglądają wstecz i opowiadają swoją historię. Ciekawy jest też wstęp Arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego, który przedstawia nam Lecha Wałęsę jako „człowieka, który działa w prawdzie”. W książce Droga do prawdy. Autobiografia znajdziemy płytę DVD z materiałami Polskiej Kroniki Filmowej.
Droga do prawdy. Autobiografia, Lech Wałęsa – fragment:
Słowo wstępne
To były pewnie lata 60. W Domu Katolickim w Oliwie odbywało się spotkanie na temat postawy, jaką
winien zająć chrześcijanin w róŜnych sytuacjach. Uczestniczyli w nim przedstawiciele wielu
środowisk. Podkreślam datę – było to przed 1970 rokiem. Jednym z tych, którzy zabierali głos, był
młody człowiek, który zwrócił na siebie moją uwagę prostą, jednoznaczną wypowiedzią. Spytałem
nawet księdza prowadzącego to spotkanie, jak się nazywa ten pracownik Stoczni Gdańskiej. Nie
wiedział, spytał więc kogoś innego, a ten powiedział: Lech Wałęsa. Nie nawiązałem bliŜszego
kontaktu z Panem Lechem, ale jego nazwisko zapamiętałem. Później nastąpiła przerwa w moich
kontaktach z WybrzeŜem, gdyŜ w latach 1969-1970 przebywałem w Rzymie, a następnie w latach
1973-1982 pełniłem funkcję wizytatora Polskiej Prowincji Zgromadzenia KsięŜy Misjonarzy w
Krakowie. Kilkanaście lat później przydała mi się ta informacja. Ale to był juŜ rok 1980. Pamiętam teŜ
moją podróŜ samolotem z Warszawy do Krakowa latem 1981 roku. Uczestnicy podróŜy, pozostający
pod wraŜeniem działań znanego juŜ Lecha Wałęsy, prosili go o autograf. Ja nie ośmieliłem się o to
prosić. Ale Pan Lech sam okazał gotowość przekazania mi swego autografu, więc podałem Mu
obrazek, który miałem w brewiarzu, a Lech Wałęsa napisał: „Ojcu z samolotu – Lech Wałęsa”.
Wróciłem na WybrzeŜe Gdańskie kilka miesięcy po ogłoszeniu stanu wojennego, 18 lipca 1982 roku,
by podjąć obowiązki rektora gdańskiego Seminarium Duchownego. Mimo tych przerw śledziłem
wydarzenia albo bezpośrednio, np. w Grudniu 1970, albo z Krakowa. PrzecieŜ w Gdańsku spędziłem
pierwsze lata po lubelskich studiach, gdy od roku 1960 do 1968 pracowałem w Oliwie. Od roku 1982
jestem stale związany z Gdańskiem, a w marcu 1983 Jan Paweł II zamianował mnie biskupem
pomocniczym w Gdańsku. Był to najpierw smutny czas stanu wojennego, zawieszonego, a następnie
niby formalnie zniesionego. Pierwszy rok mojego posługiwania biskupiego zbiegł się z drugą wizytą
Jana Pawła II do Ojczyzny. Ówczesny gdański biskup ordynariusz Lech Kaczmarek marzył, by
Gdańsk w roku 1983 znalazł się na trasie papieskiej pielgrzymki. Niestety, komuniści powiedzieli, Ŝe
to jest niemoŜliwe ze względu na niedawny stan wojenny. Ale Ojciec Święty robił wszystko, by
podnieść naród z tego upokorzenia. Mówił o tym zdecydowanie zwłaszcza na Jasnej Górze w dniu 18
czerwca 1983 roku. „Zaprosiliście do Was Chrystusa Zmartwychwstałego (…), który Ŝyje i zbawia.
Chrystusa robotników, ludzi pracy w latach osiemdziesiątych naszego stulecia. Chrystusa, który staje
przed nami i mówi: Pokój wam! Nie bójcie się! Chodźcie, posilcie się” (J 21, 12). Naród rozumiał, co
oznaczają słowa: „Nie bójcie się”. Przed wyjazdem do Częstochowy na spotkanie z Ojcem Świętym
otrzymałem wiadomość telefoniczną z Warszawy, iŜ mam w Częstochowie otrzymać informację
Sekretariatu Stanu dotyczącą spotkania Ojca Świętego z Lechem Wałęsą. Okazało się, Ŝe jakieś
kontakty episkopat – rząd na ten temat trwają, więc polecono mi, bym udał się do Poznania, gdzie po
uroczystościach beatyfikacyjnych Sługi BoŜej Urszuli Ledóchowskiej otrzymam informację dotyczącą
tej sprawy. Dowiedziałem się tam, Ŝe mam towarzyszyć panu Wałęsie w podróŜy do Krakowa na
spotkanie z PapieŜem. Okazało się w czasie podróŜy helikopterem, Ŝe to nie będzie Kraków, lecz
Zakopane, a w końcu schronisko w Dolinie Chochołowskiej. W czasie rozmowy Ojca Świętego z
Wałęsą mogłem się przekonać o głębokim zainteresowaniu PapieŜa Polską, o bliskich więzach Ojca
Świętego z Panem Lechem, który niezwykle wnikliwie przedstawił PapieŜowi sytuację w Polsce nie
tylko w środowisku związkowym, ale we wszystkich dziedzinach Ŝycia Ojczyzny. Zapamiętałem, z
jak wielkim szacunkiem zwracał się Pan Wałęsa do Ojca Świętego i wielkie zaufanie PapieŜa do
otrzymanych informacji.
Kościół miał świadomość, Ŝe musi zachowywać pełną autonomię państwa i Kościoła. Sytuacja w
kraju była trudna. I dlatego, chroniąc bezpieczeństwo Lecha Wałęsy, trzeba było stworzyć mu
moŜliwość utrzymania kontaktów, które nie miałyby charakteru działań konspiracyjnych,
umoŜliwiłyby mu kontakty ze środowiskiem zewnętrznym. Z jednej strony chodziło o bezpieczeństwo
spotkań w plebanii i zapleczu kościoła św. Brygidy, ale takŜe o moŜliwość stałych kontaktów z ludźmi
ze środowiska politycznego i gospodarczego stolicy. Arcybiskup Bronisław Dąbrowski polecił mi,
bym towarzyszył Panu Lechowi w tych spotkaniach ze względu na jego bezpieczeństwo. Początkowo
spotkania miały się odbywać w moim mieszkaniu w Oliwie. Ostatecznie spotykaliśmy się na plebanii
kościoła Mariackiego w Gdańsku. Gościnny ksiądz prałat Stanisław Bogdanowicz podejmował nas o
godz. 14.45 obiadem (Pan Lech Wałęsa pracował do godziny 14.00), a następnie przez dwie godziny
toczyły się rozmowy z róŜnymi ludźmi zaangaŜowanymi w Ŝyciu publicznym. Byli wśród nich
panowie Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Ryszard Bugaj. Obawialiśmy się podsłuchów,
więc często zmienialiśmy pomieszczenia. Trzeba przyznać, Ŝe obecność biskupa dawała uczestnikom
tych spotkań poczucie bezpieczeństwa; władze nam nie przeszkadzały.
Nie będę pisał o szczegółach związanych z wielką wizytą apostolską Ojca Świętego w Ojczyźnie i na
WybrzeŜu w roku 1987, ale nie mogę pominąć spotkania z Panem Lechem Wałęsą i jego rodziną 11
czerwca 1987 roku. Był późny wieczór, gdy Ojciec Święty przypłynął do Sopotu, następnie udał się
do swej rezydencji w Oliwie. Była godz. 22.20. Do rezydencji papieskiej przybyła cała rodzina
Wałęsów. Przeszło pół godziny trwała rozmowa dwóch wielkich Polaków w obecności sekretarza
stanu, biskupa gdańskiego i księdza prałata Stanisława Dziwisza. Nie był to tylko grzecznościowy gest
papieski, ale ciekawa rozmowa na tematy związane z Ŝyciem Ojczyzny, z jej radościami i
niepokojami. Pan Lech wręczył Ojcu Świętemu swą ksiąŜkę Droga nadziei. Ci ludzie nigdy nie tracili
nadziei, Ŝe Polska będzie wolna, Ŝe skończy się panowanie komunizmu w Polsce i w Europie. Na
drugi dzień powiedział to prawie dosłownie Ojciec Święty do milionowej rzeszy rodaków, zebranych
na Zaspie u stóp ołtarza w kształcie okrętu w budowie.
Pomijam mój udział w pracach w Magdalence. To był bardzo waŜny etap najnowszej historii Polski.
Tam człowiekiem opatrznościowym był właśnie Pan Lech. Uczestniczyłem w tych pokojowych
zmaganiach o wolną Polskę, którym przewodniczył przywódca polskiej „Solidarności”. Tym, którzy
usiłują podwaŜyć znaczenie tych rozmów, a nawet mówią o zdradzie, oświadczam: tam toczyła się
walka o prawdę o komunizmie, podczas której często przypominano zbrodnie tego ustroju. Tam
walczono o wolną Polskę. Tam robiono wszystko, by od systemu totalitarnego przejść do
demokratycznego, suwerennego państwa. Liderem tych rozmów był Pan Wałęsa. Razem z księdzem
Alojzym Orszulikiem, dziś biskupem seniorem łowickim, jestem tego świadkiem. Tych, którzy mówią
inaczej, pytam: w jakim dziś państwie Ŝyjecie, a w jakim Ŝyliście przed rokiem 1989!
Po krótkim, przykrym epizodzie prezydentury Wojciecha Jaruzelskiego nadszedł moment
przygotowania wyborów prezydenckich. Doświadczenie wyniesione z bezkrwawej walki i trudu
organizowania NSZZ „Solidarność”, i to podwójnego, bo przecieŜ trzeba było wywalczyć ponowną
rejestrację związku, wspólnie w gronie najbliŜszych osób wiosną roku 1989 udaliśmy się do Ojca
Świętego. A potem przyszedł czas na wyłonienie kandydata na urząd prezydenta państwa. Moja cicha
obecność w gronie osób, które czuły się odpowiedzialne za rozwój wypadków, skłoniła mnie wiosną
1990 roku do zaproszenia do rezydencji papieskiej ludzi znaczących. Nie będę podawał ich nazwisk,
bo wszyscy wiedzą, o kogo chodzi. W gronie dziewięciu znaczących ludzi znalazł się oczywiście Pan
Lech Wałęsa, który jednoznacznie dał do zrozumienia, Ŝe chciałby wziąć na siebie obowiązek
doprowadzenia sprawy do końca, i to na stanowisku prezydenta państwa. Nie wszystkim się to
podobało. I dlatego doszło do rozdźwięków w tym obozie. Przyszedł sierpień roku 1990. Włoscy
przyjaciele wydzwaniali do mnie, bym uprosił Pana Lecha Wałęsę o przyjazd do Rimini na zjazd
ruchu Comonione e Liberazione (Wspólnota i Wyzwolenie). Nie bardzo chciałem się w to mieszać,
ale uległem i po pewnych trudnościach udało mi się skłonić Pana Lecha Wałęsę do wyjazdu do
Włoch. Udaliśmy się do Rzymu małym samolotem przysłanym przez organizujące zjazd
stowarzyszenie. Był to czas wojny w Zatoce Perskiej. Na lotnisku oczekiwało na Lecha Wałęsę moŜe
z 200 dziennikarzy. Podczas konferencji prasowej Lech Wałęsa błyszczał. Zaprezentował się jako
znakomity polityk, a przecieŜ był zdany sam na siebie, bo w czasie konferencji prasowej doradców nie
ma. Do 20 tysięcy uczestników zjazdu wygłosił znakomity wykład. Ale najbardziej utrwaliło mi się w
pamięci spotkanie z Ojcem Świętym w Castel Gandolfo. Po mszy świętej w prywatnej kaplicy Ojca
Świętego – w której uczestniczyliśmy – spotkaliśmy się w małej jadalni w letniej rezydencji papieskiej.
Prywatna rozmowa Ojca Świętego z Panem Lechem Wałęsą zapadła mi głęboko w pamięć. To była
rozmowa dwóch największych w tym czasie Polaków, i to w trudnym okresie naszych dziejów. PapieŜ
nie dawał Ŝadnych instrukcji, nie namawiał do Ŝadnych decyzji. Słuchał i odniósł się do róŜnych
spraw: polskich, europejskich. Rozmawiali głównie o Polsce i o jej przyszłości. Tak! PapieŜ raczej
słuchał Wałęsy. Ale sam teŜ duŜo mówił, przedstawiając problemy Ojczyzny w wymiarach
historycznym i aktualnym. Słuchając tego wszystkiego, nie miałem wątpliwości, Ŝe Jan Paweł II
niezwykle ceni tę nową wizję Polski, rodzącą się w momencie przełomu. I wierzył, Ŝe Lech Wałęsa
moŜe i powinien dalej prowadzić sprawy, choć wyraźnie tego nie powiedział. Tym samym samolotem
wracaliśmy do Polski. Byłem przekonany, Ŝe Pan Lech nie tylko nie Ŝałował, Ŝe przyjął zaproszenie
moich włoskich przyjaciół, ale był im serdecznie wdzięczny.
A potem były juŜ wybory. NajwaŜniejszy urząd w Rzeczypospolitej objął człowiek, który na trwałe
wpisał się w nasze dzieje. W chwili objęcia urzędu prezydenckiego przez Lecha Wałęsę zamknął się
rozdział naszych kontaktów. Przedstawiciele Kościoła nie powinni wpływać na kierunek rządów w
państwie, gdyŜ obie strony na tym tracą. Autonomia państwa i Kościoła to wielka sprawa, która
wymaga bezwzględnego przestrzegania, o czym mówi nawet nasz Konkordat.
Arcybiskup Tadeusz Gocłowski
Gdańsk, 8 maja 2008 roku
Powiedzieli o Lechu Wałęsie na okładce książki:
Danuta Wałęsa: Nie myślałam, że będę żoną legendarnego przywódcy, prezydenta, noblisty, że będę miała ośmioro dzieci. Jednak w całym życiu miałam szczęście do dobrych ludzi na swojej drodze, którzy mi pomogli. Opatrzność czuwała nade mną. Nawet w snach nie wymarzyłabym sobie takiego życia. Ja potrzebuję bodźców do życia, ja żyję, kiedy przeżywam emocje. Życie z tym człowiekiem, wszystko, co się działo, dawało bodźce. Choć były chwile dramatyczne.
Vaclav Havel: To było fascynujące, że moi przyjaciele Michnik, Kuroń, Lityriski, Bujak i inni są najbliższymi współpracownikami i doradcami Lecha Wałęsy. Wielkie moralne wsparcie i satysfakcja pozwalały przeczuwać początek końca całego systemu totalitarnego.
Michaił Gorbaczow: Wystąpienia Lecha zawsze wyróżniają się szczerością, niepowtarzalnym kolorytem, szerokim podejściem do międzynarodowych, a przede wszystkim europejskich problemów.
Shimon Peres: Lech Wałęsa zapoczątkował historyczny proces, który ukształtował nową Polskę i stał się katalizatorem ważnych wydarzeń w całym postkomunistycznym świecie.
Kard. Stanisław Dziwisz: Przeciwny spotkaniu Papieża z Wałęsą był generał Wojciech Jaruzelski. Papież jednak stanowczo podkreślił, że bez spotkania z Wałęsą nie będzie żadnej pielgrzymki.
Bronisław Geremek: Lech Wałęsa jako działacz i polityk, bo się nim stał, odgrywał rolę historyczną, tej roli nikt nie jest w stanie mu odebrać i pomniejszyć.
Zbigniew Bujak: Lech uniknął ekstremizmów, a nawet panował nad nimi i zarazem nie skapitulował. Czas internowania i konspiracji to zwycięstwo jego hartu ducha nad tajnymi służbami zdolnymi do każdej podłości.