Sto dwadzieścia dni Sodomy, czyli szkoła libertynizmu

Opublikowany Autor blogksiazki

Donatien Alphonse Francois, markiz de Sade (1740-1814). Potomek starej rodziny prowansalskiej, której korzenie sięgały początków XII wieku, daleki prawnuk Ludwika i Hugo de Sade’ów, fundatorów słynnego, opiewanego w piosence mostu w Awinionie, oraz sławionej przez Petrarkę Laury des Noves (Sonety do Laury). Ze strony matki skoligacony z królewską rodziną Kondeuszy, po ojcu, hrabim, oficerze kawalerii królewskiej, ambasadorze na dworze rosyjskim i tajnym negocjatorze w Londynie, właściciel wielu dóbr ziemskich i zamków (m.in. Saumane, La Coste, Mazan) oraz namiestnik kilku prowincji.
W jego najmłodszych latach trudno było przewidzieć, że de Sade stanie się autorem Justyny, czyli nieszczęście cnoty. Filozofii w buduarze, Nowej Justyny, Historii Julietty i najgłośniejszych, cieszących się wręcz skandaliczną sławą Stu dwudziestu dni Sodomy, ugruntowaną jeszcze filmową wersją Pasoliniego Salo.
Młody Sade pobierał nauki w kolegium Ludwika Wielkiego, zanim zgodnie z arystokratycznym zwyczajem wstąpił do armii królewskiej.
Ożenił się mając dwadzieścia trzy lata i wkrótce potem został uwięziony w Vincennes za "skrajną rozpustę", zapoczątkowując w ten sposób długą karierę libertyna, znaczoną pobytami Bastylii i Charenton na mocy lettre de cachte.
Mimo szlacheckiego pochodzenia Sade przetrwał Rewolucję w Paryżu, pisując sztuki teatralne, a jako sekretarz Sekcji Pik polityczne mowy, zanim został uwięziony na kilka miesięcy na przełomie lat 1793-1794, w tym samym więzieniu co Laclos.
Po raz kolejny zatrzymany z rozkazu Napoleona w roku 1801 i osadzony w Charenton, pozostał tam już do śmierci, ogółem spędzając za murami twierdzy blisko trzydzieści lat.
Człowiek oskarżony o wyimaginowane zbrodnie, którego imię stało się synonimem perwersji (sadyzm) i skandalu, a którego dzieła palono i obkładano zakazami.
Bulwersujący pisarz łączący erotyzm i przemoc, pornografię i filozofię, który równie mocno odpychał, jak i przyciągał.
Mroczna postać i jasnowzroczny myśliciel. Nie po raz pierwszy w historii i nie po raz ostatni ktoś, kogo społeczeństwo oskarżyło o szaleństwo, powiedział temu społeczeństwu prawdę o nim samym jak później Nietzsche, Holderlin, Lautreamont, Artaud.
Bo "jakkolwiek ludzie by się tego obawiali, filozofia powinna powiedzieć wszystko".
(Sade)