Porwanie Baltazara Gąbki – bajka i książka

Opublikowany Autor blogksiazki

Porwanie Baltazara Gąbki po popularna kiedyś bajka i książka Stanisława Pagaczewskiego wydana przez Wydawnictwo Literackie. Porwanie Baltazara Gąbki to opowieść o Smoku Wawelskim, który na prośbę Króla wyrusza do Krainy Deszczowców uwolnić profesora Baltazara Gąbkę. W podróży towarzyszą mu kucharz Bartłomiej Bartolini i medyk Doktor Koyot, a za nimi podąża Don Pedro, szpieg z Krainy Deszczowców. Przygody bohaterów śmieszą zarówno dzieci jak i ich rodziców, a książka i bajka jest ponadczasowa i jeszcze wielu dzieciom sprawi radość. Porwanie Baltazara Gąbki jako pierwsza cześć serii ukazało się w roku 1965, ale dopiero dobranocka o tym samym tytule uczyniła Porwanie Baltazara Gąbki znane szerszej publiczności dziecięcej. Poniżej cytuję fragment książki Porwanie Baltazara Gąbki:

– Siadaj na stole – powiedział Smok i zgarnął na ziemię stos młotków, obcążków, pilników, gwoździ i skrawków blachy.
– Czy to niczym nie grozi? – zapytał Krak.
– Bądź spokojny.
Książę usiadł więc na stole i zaraz począł machać nogami jak mały chłopiec. W mieszkaniu Smoka czuł się młodszy o trzydzieści lat i chętnie zapominał o swej książęcej godności. Żeby już nic nie brakowało mu do szczęścia, wyjął z kieszeni dwa lizaki. Jednym poczęstował Smoka, drugi włożył sobie do ust z wyrazem niewysłowionej błogości.
– Anyżkowy? – zapytał Smok.
– Uhm – mruknął książę, nie wyjmując lizaka z ust.
– W porządku. Bardzo lubię anyżkowe lizaki. Masz do mnie jakąś ważną sprawę?
– Ja mam zawsze i wyłącznie ważne sprawy – powiedział Krak. – Ostatecznie jest się tym księciem, czy nie?
– Jeszcze jak – rzekł Smok. Było to jego ulubione powiedzenie.
– Jedenasta trzydzieści osiem – przypomniał Krak. – Jedenasta trzydzieści osiem. Czas przystąpić do rzeczy.
Smok zauważył, że książę przestał machać nogami.
– To będzie z całą pewnością sprawa poważna – powiedział Krak. – Znacznie poważniejsza niż zeszłym razem, kiedy prosiłem cię o zmajstrowanie zegara z kukułką.
– Przepraszam, a jak się zegar sprawuje?
– Doskonale. Tylko mam kłopot z ptakiem.
– Kłopot?
– Wyobraź sobie: kuka co piętnaście minut przez całą dobę. Obojętne, czy to dzień, czy noc. Nie mogę spać.
– To drobiazg – powiedział Smok.
– Jaki drobiazg – oburzył się książę. – Po dniu wypełnionym Bardzo Ważnymi Sprawami mam chyba prawo do spokojnego snu.
– Miałem na myśli, że poprawka będzie drobiazgiem. Każ przynieść zegar do mnie, a naprawię go na poczekaniu.
– A teraz do rzeczy, bo czas mija – powiedział Krak i zeskoczył ze stołu. Grzebał przez chwilę w głębiach kieszeni książęcego płaszcza, potem wyciągnął płaską, zgrabną koronę i włożył ją sobie na głowę. Wyglądał teraz imponująco. Smok poczuł się nieswojo w szlafroku i przydeptanych pantoflach. Krak odłożył swój lizak na talerzyk i powiedział:
– Jesteś jeszcze moim przyjacielem?
– Czyżbyś miał jakieś wątpliwości co do tego?
– A więc dobrze. Poproszę cię o przysługę ważną dla całego państwa. Tylko ty możesz mi pomóc.
– Skądże znowu – zaprotestował Smok, gdyż był nie tylko uprzejmy i gościnny, ale także niezwykle skromny. Ale na pewno zrobiło mu się przyjemnie, bo komuż nie jest miło, gdy się go chwali?
– Wiem, co mówię. Tylko ty możesz mi pomóc – powtórzył Krak. – Jak wiesz, w poniedziałki, środy i piątki mogą przychodzić do mnie obywatele ze wszystkimi sprawami, jakie uważają za ważne dla siebie. Proszą wówczas o pomoc w wychowaniu dzieci, skarżą się na nieudolność, a często także na nieuczciwość urzędników, zapraszają mnie na placek ze śliwkami, zapytują o budownictwo mieszkaniowe, i tak dalej, i tak dalej.
Na wspomnienie placka ze śliwkami Smok głośno przełknął ślinkę. Przepadał wprawdzie za grysikiem z cynamonem, ale bynajmniej nie gardził plackiem, zwłaszcza gdy było na nim dużo śliwek, grubo posypanych mączką cukrową.
– Uważaj, co teraz powiem – ciągnął książę, poprawiając od czasu do czasu koronę, która przekrzywiała mu się to na prawo, to na lewo. – Przyszedł do mnie czcigodny Hipolit Gąbka, właściciel znanej ci gospody „Pod Trzema Gwiżdżącymi Kotami” przy ulicy Poczciwych Flisaków, brat słynnego uczonego Baltazara Gąbki, autora wielu rozpraw z dziedziny biologii, a zwłaszcza cennej pracy o zakończeniach nerwowych w pysku ślimaka winniczka.
– Momencik – powiedział Smok i podszedł do półki z książkami. – Mam to dzieło z dedykacją autora.
Wyjął z biblioteki gruby tom w skórzanej oprawie, otwarł go na tytułowej stronie i przeczytał głośno: „Wielce Kochanemu Smokowi Wawelskiemu, chlubie Grodu Kraka, z serdecznymi pozdrowieniami od autora”. – Tak. To właśnie ta rozprawa. Była tłumaczona na piętnaście języków, między innymi na język ki-shaweli oraz narzecze szczepu Niam-Niam. Jej autor jest profesorem naszej Akademii i członkiem wielu zagranicznych towarzystw naukowych. Pięć lat temu wybrał się do Krainy Deszczowców, aby zebrać nowe obserwacje do pracy na temat rozwoju poczucia wspólnoty u żab latających Rhacophorus reinwardti Boie. Kraina Deszczowców ma odpowiednie warunki naturalne do studiowania tego zagadnienia. Żab jest tam znacznie więcej niż ludzi.
– I jeszcze stamtąd nie wrócił?
– Skąd wiesz? – zdziwił się książę.
– Domyślam się tylko. Pewnie w tej sprawie przyszedł do ciebie poczciwy Hipolit Gąbka.
Książę skinął głową.
– Tak jest. Hipolit Gąbka obawia się, że tak długi pobyt brata w Krainie Deszczowców może niekorzystnie wpłynąć na jego zdrowie. Klimat jest tam okropny.
– Wilgoć. Bagna. Mgła. Reumatyzm – wyrecytował Smok jednym tchem.
– Deszczowcom to nie szkodzi – ciągnął Krak – ale normalny człowiek nie może tam przebywać dłużej niż dwa lata.
– O ile mi wiadomo, Deszczowcy uważają siebie za normalnych, a nas traktują jak gorszy gatunek ludzi.
– Niestety – westchnął książę. – Pan Hipolit wysyła listy do brata, namawiając go do powrotu, ale uczony tak się pogrążył w swych badaniach, że nawet słyszeć o tym nie chce. Zresztą od pewnego czasu przestał odpisywać na listy. Obawiam się, że jest na najlepszej drodze do przyjęcia obywatelstwa Krainy Deszczowców. Pomyśl, to byłoby okropne: sława naszej nauki, członek Akademii – przyjeżdżający w wannie wypełnionej deszczówką! Nie, nie chciałbym dożyć takiej chwili !
Książę Krak zdjął koronę i z rozpaczy wydarł sobie garść włosów.
– Postanowiłem więc posłać do niego kogoś – ciągnął dalej – kto potrafi przemówić mu do rozsądku. Jako książę nie mogę dopuścić do tego, żeby tak wielki uczony zmienił się w Deszczowca. Byłaby to niepowetowana strata dla naszej kultury.
– No dobrze – powiedział Smok. – Ale co ja mam z tym wspólnego? Nigdy nie interesowałem się żabami.
– Chcę cię prosić, żebyś tam pojechał i nakłonił go do powrotu.
– Ja?
– Tylko ty możesz wybrać się w tak długą, i po prawdzie, niezbyt bezpieczną podróż. Mnie nie pozwalają na to ważne sprawy państwowe. Muszę być stale na miejscu.
– Wiesz dobrze, że od czasu ostatniej wyprawy do Krainy Smutnego Kaktusa postanowiłem zerwać z podróżami i poświęcić się dokonywaniu wynalazków. Jestem właśnie na najlepszej drodze do skonstruowania zdalnie sterowanej i niezwykle ekonomicznej polewaczki.
– Byłbym złym władcą, gdybym o tym nie wiedział – rzekł Krak. – Ale pomyślałem sobie, że dobrze by ci zrobiła taka przejażdżka. Jesteś znany jako słynny podróżnik i autor wielu książek podróżniczych.
– Zestarzałem się trochę – rzekł Smok ze smutkiem w głosie. – To straszne, ale najlepiej czuję się w pantoflach i szlafroku.
Krak zamachał rękami, jakby się opędzał przed rojem pszczół.

– Nie mów tak – zawołał. – Jesteś nieśmiertelny, więc nie ma mowy o starzeniu się!

Inne książki z serii Porwanie Baltazara Gąbki:

Misja profesora Gąbki
Profesor Baltazar Gąbka, wybitny badacz przyrody, wyrusza na wyprawę do Krainy Mypingów, aby zbadać ich obyczaje i uwolnić Krakostan od corocznej plagi tych tajemniczych, żarłocznych stworzeń. W ekspedycji biorą udział znani już czytelnikom przyjaciele profesora: Smok Wawelski, kucharz Bartolini i doktor Koyot. Niebezpieczna wyprawa obfituje w liczne przygody, m.in. spotkanie z dinozaurami czy rozgrywki z bandą zbójów, dowodzoną przez Debiliusza Rudobrodego. Dzięki odwadze i sprytowi przyjaciół misja Profesora Gąbki kończy się szczęśliwie -wybudowanie kanału i nawodnienie Krainy Mypingów pozwoli tym zagadkowym stworzeniom zaprzestać wędrówek, a bohaterowie po powrocie do Krakostanu spotkają się z księciem Krakiem na wspaniałej uczcie.

Gąbka i latające talerze
Za sprawa przybyszów z kosmosu Profesor Gąbka, Bartłomiej Bartolini, Smok i książę Krak trafiają w czasy nam współczesne … i to i owo nie bardzo im się podoba. Drażni ich i przygnębia brudna Wisła czy niezbyt czyste powietrze nad Krakowem. Na dodatek przychodzi im się zmierzyć z gangsterami – jeden z nich, Mr Joe Pietruszka z Barpiwonii, postanawia porwać Smoka Wawelskiego. Na szczęście gangsterzy ponoszą sromotną klęskę, a bohaterowie, również z pomocą kosmitów, wracają do swojej epoki, za którą bardzo już im było tęskno.