Demokracja wobec różnicy. Multikulturalizm i feminizm w perspektywie polityki uznania

Opublikowany Autor blogksiazki

Demokracja to jedno z tych słów, które znacząc tak wiele, przestaje znaczyć cokolwiek. Współcześnie jest ono jednym z obligatoryjnych frazesów, który najbardziej nawet niedemokratycznym decyzjom ma zapewnić moralną i polityczną legitymizację. Bywa więc używane do uzasadniania imperialnych podbojów, lekceważenia mniejszości, przemocy. Rzadko który jednoznacznie niedemokratyczny polityk otwarcie odrzuca pojęcie demokracji czy równości. Z drugie strony, niedookreślenia tego pojęcia sprawia często, ze obciąża się demokrację winą za grzechy, których nie popełnia. To ona ma być odpowiedzialna za upadek kultury, ekspansję najniższych gustów, populizm, zanik standardów jakości sztuce, edukacji, obyczajach. Demokracja mylona jest tu z kapitalizmem, a raczej z szeregiem jego negatywnych skutków, które wiążą się z utowarowieniem wszystkich dziedzin życia. Skutki demokracji miesza się tutaj z efektami porządku społecznego, który za wartość najwyższą i autoteliczną przyjmuje zysk. Niechęć wobec tego porządku pomyłkowo obraca się w niechęć do demokracji. A paradoksalnie właśnie taka postawa jest tym, co zapewnia temu porządkowi stabilność i niszczy wszelką możliwość oporu wobec utowarowiającej dynamiki rynku.
Retoryczne unieszkodliwienie i banalizacja demokracji, a także błędnie wymierzone w nią formy krytyki opiera się na zapomnieniu o najbardziej podstawowym, radykalnie emancypacyjnym znaczeniu projektu demokratycznego, które tkwi w ideale uniwersalnego politycznego upodmiotowienia. O ideale tym zapominają również te teoretyczne konceptualizację demokracji, które sprawdzają ją do zestawu procedur, pewnej techniki wyławiania rządzących elit, będącej sposobem na podtrzymywanie iluzji posiadania przez ludzi wpływu n ich własny zbiorowy los.